- Dream
until your dream come true… - śpiewałam stojąc w samej bieliźnie przed
lustrem. Dzisiaj wypadał mój lot do NY oraz koncert Toxic Twins. Cieszyłam się
niezmiernie, może nie widać tego było na zewnątrz, ale w środku moje
wnętrzności już dwa dni temu się ze sobą pomieszały. Nie mogę w to uwierzyć,
zobaczę ich! Inni pewnie pomyślą, że skoro jestem córką słynnego muzyka to to
jest moja codzienność. I tu się pomylą. Bo nie jest. Wbrew powszechnym plotkom
nie spędzam swojego całego wolnego czasu na imprezach, zakupach i nie wiadomo
czym jeszcze.
Moją
pasją jest fotografia, nie ważne czy stoję przed aparatem czy za. Uwielbiam to
robić i z tym wiążę swoją przyszłość. Wujek Jimmy na pewno mi w tym pomoże,
wspiera mnie we wszystkim czego się imam. Pomijając moment, gdy chciałam
wyjechać do Los Angeles i zostać striptizerką w Whisky A Go Go. Nie wiem co
mnie wtedy napadło…
Wcisnęłam
na siebie jakieś spodnie, koszulkę i koszulę oraz skacząc po całym pokoju jak
opętana próbowałam ubrać martensy. Chwyciłam plecak z rzeczami i tyle mnie było
w domu. Z Jimmym żegnałam się wcześniej, bo miał jakieś spotkanie na mieście. Przetransportowałam
się na lotnisko metrem, bo nie miałam wcale tak daleko. Droga do Wielkiego
Jabłka powinna nam zająć jakieś 2 godziny, miałam blisko.
Gdy
wystartowaliśmy w górę sprawdziłam raz jeszcze czy wzięłam wszystkie potrzebne
dokumenty. Wczoraj przeżyłam nie mały szok, gdy manager Jimmy’ego dając mi mój
bilet do raju, przekazał jeszcze informację o zarezerwowanym dla mnie pokoju w
hotelu Ritz. Że co takiego? Ja tam? Cóż, nie żeby mi się to nie podobało, ale
tak dziwnie mi z tą myślą. Ale dość zamartwiania się, nie warto. Czas pomyśleć
o nadchodzącym spotkaniu z panem Perrym. Na samo wspomnienie tego nazwiska na
usta wpełzł mi tak zmysłowy uśmiech, że steward który podawał mi wodę się
zaczerwienił.
Zabawę
czas zacząć.
*
- Przepraszam…? O, dzień dobry. Moje nazwisko
Bonham, chciałam potwierdzić rezerwację pokoju.
Około
trzydziestoletnia blondynka stojąca za ladą w lobby zmierzyła mnie wzrokiem. No
tak, do ich hotelu zwykle nie przychodzili tacy ludzie jak ja.
- Tak, tak. Już, proszę o dowód tożsamości –
teraz cała ta procedura sprawdzania czy czasem nie podaję się za samą siebie, o
matko.
- Tak, tak. Już, proszę o dowód tożsamości -
powiedziała kobieta za kontuarem.
- Niezła laska z tej recepcjonistki –
stwierdził Steven oglądając ją zza szkieł swoich okularów. Przyjechali właśnie
na miejsce i jedyne o czym marzył każdy z członków zespołu to położyć się i
zdrzemnąć choć chwilę.
- Tyler, trzymaj swojego chuja na wodzy –
upomniał go jego przyjaciel.
Stali między recepcją, a windami i
czekali aż Tim załatwi wszystkie formalności. Joe spojrzał na Stevena, który
właśnie w tym momencie posyłał swój firmowy uśmiech tej blondynce. Spłonęła
rumieńcem.
- Widzisz? Podobam jej się!
- Z kim ja gram na jednej scenie? – spytał sam
siebie Perry. Do jego nozdrzy dotarł delikatny zapach wanilii, tak piękny, że
odwrócił się z ciekawości. Jego oczom ukazała się dość wysoka i bardzo zgrabna
długowłosa brunetka biegnąca do windy. Poczuł jak elektryzujący dreszcz
przebiega przez jego ciało. Co jest kurwa? – pomyślał. Spojrzał raz jeszcze,
ale jedyne co zobaczył to zamykające się drzwi windy i plecak dziewczyny z
wyhaftowanymi białymi skrzydłami. Intrygujące.
- Perry, chodź kurwa, bo będziesz w łazience spał! –
krzyknął Steven.
Ledwo
co zdążyłam do tej windy, nie patrzyłam na nic dookoła. Hotel rzeczywiście
robił wrażenie. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się wspaniały pokój z
wielkim łóżkiem oraz widokiem na Central Park.
Zastanawiam się czy gdzieś w jednym z pokoi tego hotelu nie zostało zrobione to zdjęcie rodziców i wujków, bardzo możliwe. Zostawiłam plecak na fotelu i położyłam się na łóżko. O, jakie wygodne! Mogłabym tu umrzeć. I chyba teraz to zrobię, znaczy się pójdę spać. Umierać to będę mogła dopiero po koncercie. Zadzwoniłam do lobby z prośbą, by mnie obudzono za dwie godziny wraz z czymś do zjedzenia i poszłam w kimono.
Puk,
puk. To moja głowa?
- Obsługa!
Oh,
moje jedzenie. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Młody chłopak wprowadził do
pokoju wózek i uśmiechnął się z błyskiem zainteresowania w oku, gdy mnie
zobaczył. Widocznie nie spodziewał się tutaj kogoś takiego. Dałam mu napiwek i
posłałam najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. Ten oczarowany mało co nie potknął
się o własne buty, gdy wychodził… faceci. Zamknęłam za nim drzwi i zabrałam się
do jedzenia.
- Do widzenia, do widzenia – jeden z tych
hotelowych chłopaczków wychodził właśnie z jednego z pokoi. Joe aż stanął
zainteresowany o co chodziło. Widocznie ten chciał się komuś o tym
pochwalić, bo przystanął przy gitarzyście i schował pieniądze do kieszeni.
- Piękna dziewczyna, ciekawe kogo musi być
córką żeby tutaj mieszkać. A ten uśmiech, była tam sama! Nie mogę uwierzyć,
taka śliczna.
- Jak wyglądała?
- Wysoka brunetka z idealnym ciałem. Nic tylko
nie wypuszczać z łóżka, a jakie piersi, nie mówiąc o tym seksownym tyłeczku. Te nogi to już widziałem gdzieś przy swoich uszach – rozmarzył się młody.
To ona, mieszka właśnie tam. Kilka
pokoi od niego! Uspokój się, Perry – zganił się.
- Ładnie to tak się wyrażać o kobietach? Co ty
wiesz o takich sprawach? – spytał Joe z nonszalancją.
Ten jakby sobie nagle uświadomił z
kim rozmawia.
- Ja… ja… lepiej już… pójdę. Miłego dnia! – i
tyle po nim zostało.
- Doprawdy intrygujące co ta dziewczyna tutaj
robi – mówił sam do siebie gitarzysta idąc do swojego apartamentu. – Kurwa,
zajmij się ważnym koncertem, a nie jakąś dziewczyną.
Po
posiłku, prysznicu i ogarnięciu się takim ogólnym stałam pośrodku pokoju i
próbowałam wcisnąć na siebie obcisłe czarne spodnie. Gdy się z nimi uporałam,
nałożyłam jeszcze koszulkę Aerosmith, martensy i koszulę flanelową taty. Byłam
gotowa na spotkanie z moim marzeniem.
Jestem...podekscytowana. Czy to dobre słowo? Chyba najbardziej odpowiednie, tak myślę - wkręciłam się. Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział jest coraz dłużej i bardzo mnie to cieszy, nie lubię takich akcji, że dopiero co się zaklimatyzuję a już muszę kończyć, czuję się wtedy niespełniona, haha.
OdpowiedzUsuńHm, ta Rain to ma szczęście. O rodzinie i kontaktach już pisałam w poprzednim komentarzu, ale tutaj jeszcze dochodzi uroda, która zaintrygowała Perry'ego. Pozazdrościć tylko, marzenie, ach...ale co zrobić, sprawny mózg i wyobraźnia też się czasem przydają do czegoś, ale niewaaażne.
No, ja jestem ciekawa jak się potoczą dalej sprawy, ponieważ ewidentnie obie strony czegoś od siebie chcą, tylko pytanie brzmi: czego i czy chodzi o to samo? Ja tego nie wiem, ale liczę, że zaskoczysz mnie, nas, w jakiś porywający sposób.
Nie zostaje mi nic więcej, jak powiedzieć...że widzimy się po koncercie Aerosmith, haha!
Czekam!
Tyler... ja mu kuźwa dam blond recepcjonistkę! Niech no go tylko dorwę!
OdpowiedzUsuńDobra, a tak na poważnie, to co ta Rain taka idealna, że Joe się zagapił? ;__;
Blond recepcjonistka... pfff
ja to jestem ciekawa tego spotkania z Joe :3
nie z Tylerem! -.-
a ten młody to sobie za dużo pozwalał
normalnie w mordę takiemu dać ;__;
czekam na 3 i weny ♥
Oh, jesteś cudowna
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi się podoba. Czytam z szerokim uśmiechem na twarzy.
Chce wiecej
Chce wiedziec co zrobi Joe kiedy Rain wejdzie za kulisy
Czekam na kolejny rodział <3
Genialny! Dzisiaj zaczęłam czytać i awww... no nie mogę się doczekać jak Rain bedzie na koncercie Aero i co się stanie jak spotka Toxic Twins <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do siebie => slash-gotten.blogspot.com
Wiki
Też chcę tak jak Rain :(
OdpowiedzUsuńBtw. uwielbiam to imię i dlatego też główna bohaterka mojego opowiadania nazywa się tak samo.
Rain wchodzi za kulisy....Ciekawe co na to Perry..Już sobie wyobrażam jego minę :')
Cudownie jest i chcę więcej.
Czekam już na następny :)