niedziela, 29 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 4

  - Kto się dobija o tak wczesnej porze? – Perry zwlekł się z łóżka i szedł otworzyć drzwi. Dochodziła dziewiąta nad ranem, nie aż tak wcześnie.
Otworzył, a jego oczom ukazał się ów młodzieniec z wczorajszej sytuacji. Trzymał w dłoniach paczkę owiniętą w szary papier i przewiązany wstążką. Wyciągnął ją w jego kierunku.
 - Do pana Joe Perry’ego.
 - Do mnie? – chwycił niepewnie pakunek i bez słowa zamknął mu drzwi przed nosem, przypominając sobie jego wczorajsze zachowanie.
Położył paczkę na stole i zastanawiał się czy to nie przypadkiem jakaś bomba. Przyjrzał się dokładniej. Nie wyglądała podejrzanie – schludne opakowanie, przewiązane krwiście czerwoną wstęgą. Otworzył ją i jego oczom ukazała się jego skórzana kurtka, a na niej krótki liścik.

„Gdy dostaniesz tą paczkę mnie tu już nie będzie. Jeszcze raz dziękuję za spełnienie jednego z moich marzeń – zobaczenie was na scenie. Nasz późniejszy spacer będę wspominać niezwykle ciepło. Nie szukaj mnie, to tylko skomplikuje wszystko.
Żegnaj, Rain.”

Obok podpisu był ślad odciśniętych ust w czerwonej szmince. Blankiecik pachniał wanilią.
 - Oh słodka dziewczyno, jak ja mam teraz o tobie zapomnieć? – zadręczał się gitarzysta.

*
Minął już jakiś dobry miesiąc od mojego wypadu do Nowego Jorku. Przez ten czas trudno było mi wrócić do normalnego życia, bo co jak co ale tego tak łatwo nie uda mi się zapomnieć. Smaku, zapachu i faktury jego ust… o nie! Znów wracam pamięcią do tamtej zimnej wrześniowej nocy. Wyjdzie mi to tylko na złe. Śmiesznie zachowuje się wujek Jimmy, który za wszelką cenę próbował dociec co takiego stało się po koncercie. Przekupywał mnie nawet wakacjami w Japonii. Nic z tego, nie może się o tym dowiedzieć. To nie jest człowiek, któremu powierza się takie rzeczy. Przy najbliższej okazji „przez przypadek” wypaplałby to komuś ważnemu. A plotki szybko się rozchodzą.
Jak w każdy normalny piątek wieczór stałam w kuchni i coś piekłam. Uwielbiam to robić, a potem siedzieć w salonie przed telewizorem i jeść wraz z wujkiem. Dobraliśmy się pod tym względem. Tylko w sensie jedzenia, bo on nawet kanapki zrobić nie umie bez zabrudzenia całej kuchni. Sprawdzałam w piekarniku właśnie jak rosną babeczki czekoladowe, gdy dobiegł mnie głos kogoś obcego w domu. Jimmy kogoś dzisiaj przyjmuje? Jak ja wyglądam?! Czarna koszulka była biała od mąki, jeansy jakoś przetrwały. Wyjrzałam z kuchni ciekawa kto nas odwiedził. W locie chwyciłam ścierkę i wycierałam nią dłonie.
 - Wujku Jimmy, kto przy…? – urwałam, gdy spojrzałam na gościa.
Joe Perry stał sobie jak gdyby nigdy nic pośrodku salonu! Zwrócił twarz ku mnie i zareagował tak samo, wielkim zdziwieniem. Czułam całą sobą jego obecność, jakby nie dzieliła nas żadna odległość. Tak jak wtedy. Na ławce. Stop!
 - Cześć – powiedziałam uśmiechając się nieśmiało.
 - Dobry wieczór, Rain.
Uśmiechnął się zakłopotany.
 - Aha, dobra, rozumiem – krępującą ciszę przerwał Page spoglądając na nas oboje. – Nie wiem czy chcę wiedzieć o co chodzi…
Kręcił głową z idiotycznym wyrazem twarzy. Prychnęłam śmiechem.
 - Wybacz, gdybyś teraz widział siebie. Co cię sprowadza Joe w nasze skromne progi? – posłałam mu uśmiech.
 - Oddawałem mu tylko gitarę, nigdy nie mogę go złapać w wytwórni. Chowasz się przede mną czy co?
 - A żebyś wiedział, że tak! W wózkach sprzątaczek sobie jeżdżę, takie hobby poza koncertowaniem i szturchaniem różnych dziwnych rzeczy patykiem.
Wywróciłam oczami i wróciłam do kuchni wyjąć wypieki z pieca. Postawiłam blachę na desce i aż się oblizałam. Tak cudownie pachniały!
 - Mmm, co to za piękne aromaty? – spytał Joe wchodząc do kuchni, od razu wydała się o połowę mniejsza. Czy jego obecność zawsze musi burzyć mój wewnętrzny spokój?
 - E tam, zwykłe czekoladowe babeczki.
 - Na pewno nie takie zwykłe, wyglądają znakomicie.
Zarumieniłam się lekko.
 - Dziękuję bardzo.
Spojrzałam na niego, a on jakby się nad czymś zastanawiał.
 - Masz ochotę na drinka? Zignoruję fakt, że jesteś niepełnoletnia – powiedział udając powagę.
Zachichotałam nerwowo. Czy on właśnie zaprosił mnie… na drinka? Mam to traktować jako spotkanie czysto po znajomości czy jako coś więcej? Głupia, on ma żonę! – przypomniał cichy głosik w mojej głowie. Fakt, dlaczego ciągle o tym zapominam?
 - Jasne, że tak. Poczekasz, ja tylko szybko się przebiorę? Bo moja bluzka nie nadaje się na żadne wyjście – wskazałam na ślady od mąki. I to był błąd, bo nie mógł oderwać wzroku od moich piersi. Wyszłam z kuchni i popędziłam na górę.
Zmieniłam tylko koszulkę, ubrałam swoją tym razem ramoneskę i wcisnęłam martensy na stopy. Po przelotnym spojrzeniu w lustro zbiegłam z powrotem na dół. Akurat się z czegoś śmiali.
 - Powiecie mi? Ja też chcę się pośmiać – objęłam wujka za szyję, on nagle spoważniał i pokręcił głową. – Będziesz czegoś chciał, zobaczysz. Idziemy?
Zwróciłam się do Perry’ego. Pokiwał głową i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Jimmym. Chyba nie chcę wiedzieć o co poszło i kto komu przygadywał.
 - Odstaw moją malutką o odpowiedniej godzinie – wtulił mnie w siebie wujek. – Żebym się nie musiał martwić jeszcze bardziej, to i tak cud, że cię z nim puszczam, młoda damo.
Wywróciłam oczami na te słowa.
 - Marudzisz, jestem dorosła przecież – wydostałam się z niedźwiedziego uścisku i ruszyliśmy ku drzwiom wyjściowym. – Wrócę za tydzień!
 - Tak, tak. Już wróciłaś, fajnie było? – dogryzał mi Jimmy.
Zbyłam go bez słowa i Joe zaprowadził mnie do samochodu. Po chwili ruszyliśmy z pod domu z piskiem opon.
 - Teraz już rozumiem – powiedział włączając radio.
Rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie.
 - Wspomniałaś o wujku grającym solówki dla milionów fanów, teraz rozumiem.
 - Aaaa, jednak się wydało – rozłożyłam się wygodniej w fotelu. Sinatra otulał mnie swym głosem niczym szalem, uwielbiałam jego twórczość.

Fly me to the moon 
Let me play among the stars 

Let me see what spring is like 
On Jupiter and Mars 

In other words, hold my hand 
In other words, baby kiss me 

Fill my heart with song and
Let me sing for ever more 
You are all I long for 
All I worship and adore 

In other words, please be true 
In other words, I love you

Nuciłam cicho wraz z Frankiem aż do zakończenia piosenki. Słysząc jakąkolwiek muzykę odcinałam się od rzeczywistości. Tym razem też tak było.
 - Wybacz, poniosło mnie – powiedziałam uśmiechając się nieśmiało do Joe.
Zwrócił twarz ku mnie.
 - Możesz tak robić kiedy chcesz.
- Lepiej patrz na drogę – odpowiedziałam lekko speszona.
Uśmiechając się łobuzersko zwrócił wzrok przed siebie. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce.
 - Powiedziałbyś wcześniej, gdzie jedziemy to ubrałabym się ładniej! – spojrzałam na niego z wyrzutem.
Niestety nie byłam przygotowana na ekskluzywny klub, gdzie wszyscy są elegancko bądź po prostu odpowiednio ubrani. Dłoń Joe wylądowała na moim kolanie, serce podskoczyło mi w piersi.
 - Wyglądasz ślicznie, nie myśl nawet inaczej. Idziemy tam i będziemy się świetnie bawić w swoim towarzystwie, tak?
Pokiwałam głową i wysiadłam z auta, następnie by dołączyć do niego pod drzwiami klubu. Ochroniarz wpuścił nas bez słowa, ale obdarzył mnie zbyt nachalnym spojrzeniem. Wolałam nie mówić o tym na głos, bo jeszcze wywiązałaby się z tego poważna awantura miedzy nim, a moim partnerem na dzisiejszy wieczór. Weszliśmy do środka, a Joe bez pomocy kogokolwiek przeszedł przez salę i zajął miejsce przy najbardziej osamotnionym stoliku.
 - Chyba nie chcemy by nam przeszkadzano, prawda? – spojrzał na mnie z uśmiechem.
 - Oczywiście, że nie – usiadłam naprzeciwko niego.
Przed nami pojawił się kelner.
 - Dla mnie whisky, a dla ciebie…? – spojrzenia Joe oraz kelnera zwróciły się w moją stronę.
 - Wódka z sokiem żurawinowym – powiedziałam głosem znawcy.
Gdy kelner się oddalił, Perry spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
 - Nie przestajesz mnie zadziwiać.
 - Dlaczego? – spojrzałam na niego unosząc brew.
 - Zwykle kobiety kręcą się wokół Margarity bądź Martini.
 - Nie jestem taka jak inne – puściłam mu perskie oko uśmiechając się zawadiacko.
Wieczór zapowiadał się całkiem ciekawie.

Po jakiś trzech drinkach usłyszeliśmy delikatną muzykę jazzową. Joe spojrzał na mnie pytająco. Czy on…?
 - Zatańczymy? – wyciągnął ku mnie swoją dłoń.
Bałam się o swoje nogi, ale jak tu odmówić takiemu mężczyźnie? Wstałam z miejsca i podałam mu swoją dłoń. On okręcił mnie i przyciągnął do siebie, a potem zaczął się poruszać.
Jak on się poruszał!
Byłam zafascynowana z jaką pewnością prowadzi mnie przez parkiet. Wykonywał takie ruchy, że nie sposób było mu się nie poddać. Okręcił mnie raz jeszcze, po czym przyciągnął do siebie tak, że nasze twarze znalazły się blisko siebie. Zbyt blisko. Oddychałam ciężko spoglądając w jego oczy. On szukał w moich znaku pozwolenia. I tu chyba nie chodziło o pocałunek, była w tym głębsza prośba. O namiętność nie na jedną noc.
Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. To był znak, a on to wyczuł. Piosenka dobiegła końca, a ja w końcu otworzyłam oczy. Czułam, że atmosfera między nami diametralnie się zmieniła. Wróciliśmy do stolika i nie mówiąc do siebie ani słowa dopijaliśmy drinki. Utrzymywaliśmy tylko między sobą kontakt wzrokowy. Non stop, bez przerwy. Odstawiłam szklankę na stolik.
 - Możemy już wracać? – spytał się mnie.
Kiwnęłam potwierdzająco głową i wstałam z fotela. Gdy wyszliśmy na zewnątrz spojrzałam w stronę zaparkowanego samochodu.
 - Przecież piłeś.
 - Wiem – wyciągnął rękę do góry widząc jadącą taksówkę.
Gdy kierowca się zatrzymał wcisnęliśmy się na tylne siedzenia. Joe podał adres hotelu, nawet nie miałam w tym momencie ochoty zastanawiać się, gdzie dokładnie jedziemy. Ważne, że on był obok. Z radia płynęła lubieżna piosenka Zeppelinów „D’yer Mak’er”. Wpatrując się w boczną szybę nagle poczułam rękę Perry’ego na kolanie, zadrżałam. Ale on sobie nic z tego nie robił tylko ciągnął swoją wędrówkę poprzez udo, głaszcząc je przez materiał spodni, by następnie przesunąć ją na wewnętrzną stronę nogi. Przezornie najpierw spojrzałam na kierowcę, który był zbyt zajęty jazdą, a potem na Joe. Miał lekko rozchylone wargi, a między zaciśniętymi zębami zauważyłam koniuszek języka. Oblizałam wargi i poruszyłam się niecierpliwie.
 - Mógłby pan trochę głośniej? – spytałam taksówkarza.
 - Nie ma sprawy, panienko – uśmiechnął się, spełnił moją prośbę i zaczął sobie pogwizdywać.
Też się uśmiechnęłam i spojrzałam ponownie na Joe. Przybliżyłam się nieco i tym razem ja położyłam rękę na jego udzie lekko je drapiąc poprzez materiał jeansów. Z niewinnym uśmieszkiem przesuwałam swoją dłoń coraz wyżej i wyżej, aż w końcu natrafiłam na twardą wypukłość jego rozporka. Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego wyzywająco. Siedzieliśmy tak w tym nieznośnym napięciu słuchając jęczącego Planta.
 - Twoi wujkowie to jednak umieją podniecić – zażartował Joe. – Oh piękna, jak ten tekst pasuje do sytuacji.
Powiedział te słowa, po czym zaczął mnie delikatnie kąsać po szyi i mruczeć do ucha słowa piosenki.

When I read the letter you wrote me
it made me mad mad mad
when I read the words that it told me
it made me sad sad sad
but I still love you so
I can’t let you go
I love you

oh baby I love you


oh oh oh oh oh oh
every breath I take
oh oh oh oh
ohh every move I make
oh baby please don’t go

Ah ah ah ah ah aye
you hurt me to my soul
oh oh oh oh
you hurt me to my soul
oh oh oh oh
darling please don’t go

when I read the letter you sent me
it made me mad mad mad
when I read the news that it told me
it made me sad sad sad
but I still love you so
and I can’t let you go
I love you
oh baby I love you

I jak ja mam wytrzymać na dupie w takiej sytuacji?! Doprowadza mnie on do szewskiej pasji, jeszcze nikomu się to nie udało. Na dalszy plan udało mi się zsunąć jego żonę, wujka Jimmy’ego i tatę. Byłoby to cholernie nie fair gdybym się teraz wycofała z tego wszystkiego, poza tym… ja nawet nie byłabym w stanie tego zrobić! Od pierwszego spotkania łaknęłam bliskiego kontaktu z nim i tym razem do tego dojdzie.

„Co ona ze mną wyprawia? No co?! To tylko dotyk jej zwinnych palców i niewinne spojrzenie, niby nic takiego. Kurwa, w takim czasie to nawet Elyssa nie potrafiła mnie doprowadzić do takiego stanu podniecenia. Niby nie powinienem ze względu na to, że jestem starszy od niej oraz żonaty. I druga sprawa, to to że szanuję Page’a, a nie chciałbym sobie u niego przejebać, bo może dzięki znajomości z Rain uda nam się pokoncertować razem. To byłoby coś.
 - Jeśli nie przestaniesz tak na mnie patrzeć i mnie dotykać to będę zmuszony wziąć to co chcę już tutaj – powiedziałem jej na ucho lekko przegryzając jego płatek. Musiałem trochę ostudzić jej zapał i swój przy okazji też, bo na serio mogłoby się to skończyć już w tej taksówce. A ona na to nie zasługuje. Należy jej się coś więcej od życia niż szybki seks na tylnych siedzeniach taksówki.
Kurwa, Perry… starzejesz się czy co?”
Gdy dotarliśmy pod DoubleTree wysiedliśmy szybko z auta, Joe podał kierowcy banknot i starając zachować pozory weszliśmy do lobby hotelu. Wszystko było tutaj takie luksusowe, z przepychem. Aż nie mogłam oderwać wzroku od wspaniałych kryształowych żyrandoli, kiedy poczułam rękę w pasie.
 - Winda czeka – oznajmił Joe, po czym sami weszliśmy do środka. Dochodziła północ, a hotelowy parter świecił pustkami, aż dziwne.
Jak tylko drzwi się zasunęły za nami, Perry oparł się o ściankę i przyciągnął mnie do siebie za poły ramoneski. Przywarłam ustami do jego ust i zaczęłam się odważnie ocierać o jego biodra swoimi. Nawinął sobie moje włosy na rękę i odciągnął moją głowę robiąc sobie łatwy dostęp do mojej szyi. Sapałam z podniecenia, gdy składał na niej pocałunki raz delikatne, a raz łapczywe.
 - Love in an elevator – wymruczał między pocałunkami.
 Winda się zatrzymała, a ja oderwałam się od niego niechętnie. Oczy błyszczały mu z podniecenia, na sam ten widok robiłam się mokra. Wyszłam przodem kusząco kręcąc biodrami, skręciliśmy i dotarliśmy na sam koniec korytarza. Po wejściu do pokoju kopniakiem zatrzasnął drzwi i przyparł mnie do nich całując namiętnie. Ściągnął ze mnie skórę i od razu koszulkę, po czym przeniósł swoje usta na mój dekolt. Ja na oślep ściągałam z niego kurtkę i koszulkę i gdy skończyłam wplotłam swoje palce w jego włosy, oddawałam mu pocałunki z pasją, a jeśli obok nas wybuchłby pożar nic byśmy nie zauważyli. Przenieśliśmy się do świata, gdzie inne bodźce w ogóle do nas nie docierały.
Podniósł mnie i oplotłam swoimi nogami jego biodra nie przestając całować. Skierowaliśmy się do wielkiego łóżka na podwyższeniu, rzucił mnie na nie i podziwiał moją osobę. Po chwili zaczął zdejmować moje buty i razem ze spodniami pozbył się też bielizny. Leżałam przed nim kompletnie obnażona i nawet się nie wstydziłam. Spoglądałam tylko na niego oddychając ciężko, on widząc mnie taką uśmiechał się łobuzersko i sięgnął do zapięcia swoich spodni.
 - Pozwolisz…? – podniosłam się i klęknęłam przed nim. Odpinałam powoli guzik za guzikiem i wraz ze spodniami zsunęłam także jego bokserki. W końcu mogłam zobaczyć go w całej okazałości. Spojrzałam w górę i oblizałam górną wargę, pogłaskał mnie po włosach. Zrobiłam kilka posuwistych ruchów dłonią, a on pociągnął mnie w górę, dał mocnego klapsa w pośladek i popchnął na łóżko. Rozchylił mi nogi i przytrzymując je zaczął tak wprawnie operować językiem, że po chwili cała płonęłam i jęczałam głośno. Będąc już u szczytu nagle przestał i pocałował mnie przekazując mój smak w usta. Gładził całe moje ciało patrząc na nie prawie że z nabożną czcią.
 - Ja nie… nie… - nagle skrępowało mnie to, że byłam dziewicą. Jakoś głupio było mi o tym teraz mówić, a krwisty rumieniec pokrył najpierw mój dekolt i powoli przechodził przez szyję, aż do policzków. Joe patrzył na to zafascynowany.
 - Spokojnie, maleńka. Powoli – stopniowo i delikatnie zagłębiał się we mnie, aż poruszył się po raz ostatni, a z mojego oka pociekła pojedyncza łza.
- Już dobrze… jest już dobrze – wysunął się i ponownie wszedł – O tak, nie przestawaj!
Moje jęki chyba go zachęciły, bo robił to coraz szybciej i szybciej. Nie wiedziałam, że to może być aż tak przyjemne. Drapałam go po plecach, zostawiając szramy po moich paznokciach. Po chwili kazał mi się podnieść i wziął mnie tym razem od tyłu. Gdy się we mnie wbił krzyknęłam głośno, a on znów dał mi klapsa.
 - Cicho – upomniał mnie. Chwycił moje włosy w jedną dłoń zaplatając je sobie wokół niej, a drugą oparł mi w talii i ponowił swoje prowadzenie nas na szczyt.

Kiedy czułam, że koniec jest zbyt bliski nie mogłam się powstrzymać od pojękiwania. Nie mogłam! I wybuchłam zaciskając się wokół niego, jęcząc i nieskładnie skandując jego imię. Czułam się jakbym miała za chwilę odlecieć, zemdleć. Było mi tak dobrze, a on kilka pchnięć później wydał gardłowy jęk i łapiąc mnie za biodra przytrzymał przy sobie. Chwilę później się wysunął i położył, a ja padłam obok niego w ogóle nie kontaktując z rzeczywistością. Tak jak się położyłam, tak zasnęłam niezdolna nawet pomyśleć o tym co się przed chwilą stało.

13 komentarzy:

  1. Jezus Maria...Toż to było genialne!
    Jeden z najlepszych blogów jakie dotąd miałam okazje przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe słowa, aż mi sie ciepło na sercu zrobiło (:

    OdpowiedzUsuń
  3. O BORZE! KOBIETO KOCHAM CIE!
    To było NIESAMOWITE!
    O jejku jejku!
    Borze no!
    Jezu jezu
    Mam łzy szczęścia w oczach!
    To było cudowne
    Joe i Rain nareszcie lallalala
    Tez on zostawi żone i będą razem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to mi w głowie siedzi tylko jedno: TAK BARDZO chciałabym być na miejscu Rain ;-;
    Hmmm...mimo wszystko myślę, że jak dojdzie do siebie po tym wszystkim, przyjdą wyrzuty sumienia. No ciekawi mnie jak to potoczy się dalej..Co na to Page? I czy w ogóle się dowie...Czy oni będą ze sobą, czy Joe posłusznie wróci do żony jak gdyby nigdy nic się nie stało? No właśnie...Pozostaje mi czekać na następny.
    Jest cudownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda z nas chciałaby być na miejscu Rain ;)

      Usuń
  5. Świetny rozdział, rany...
    No, Rain się nie posłuchała Page'a, nieładnie... będzie wściekły, jak się dowie. Na Joe'ego też. Pozostaje więc nadzieja, że się nie dowie ;p
    No, ale zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. GE-NIAL-NE.
    nie mam więcej słów, Kochana! wspaniały rozdział!
    geez, dobrze że tak szybko piszesz, bo nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakurwapierdolę, przepraszam, ale...
    ,, - Oh słodka dziewczyno, jak ja mam teraz o tobie zapomnieć? – zadręczał się gitarzysta.''
    Łzy, ja mam znowu łzy w oczach, jak pięknie, Boże, nie mogę, zakochałam się, już wiem, jakie wizje po nocach teraz będę miała, o ludzie, o panie!
    Wujek Jimmy, próbujący za wszelką cenę wyciągnąć z Rain relacje po-koncertową, haha, nic z tego. Bardzo...w sumie nie, nie wiem, czy słusznie się z tym kryła, w końcu to Page.
    Dobra, ale idąc dalej...dziewczyno. Dziewczyno! Zabijesz mnie kiedyś tym, co tutaj piszesz! Za dużo przeklinam w komentarzach dla Ciebie, ale po prostu nie mogę, nie mogę, magia jakaś.
    To nie jest codziennością, że stoisz w kuchni uwalona cała mąką i nagle do domu wparowuje ci taki Joe Perry, chwali te ciastka, uśmiecha się i w rezultacie zaprasza na drinka, w aucie słuchacie do tego Franka Sinatry. Pierdzielę, bajka, no bajka. Zdechłabym jeszcze przed samym faktem, w zasadzie ja zdycham po samym przeczytaniu czegoś takiego...
    ,,Nie jestem taka jak inne'' - nie, nie jesteś, bo siedzisz sobie na przeciwko Perry'ego i będziesz się świetnie bawić w jego towarzystwie, CHOLERA JASNA - PRZEDE MNĄ CIĘŻKA NOC.
    Kurwa, nie mogę, jak ja sobie wizualizuję to wszystko, co działo się w tej taksówce to jest mi tak gorąco, że nie mogę wytrzymać, ja chcę być Rain, ja jestem taką jak ona w swoich wieczornych wędrówkach w głębi umysłu, ja nie wierzę, o Boże, on jest cudowny, nie mogę, reanimujcie mnie, kocham Cię za to, co piszesz. I JAK.
    JUŻ WALIĆ TĘ JEGO ŻONĘ, LICZY SIĘ RAIN I ON, ŻYJEMY CHWILĄ.
    ,,Drapałam go po plecach, zostawiając szramy po moich paznokciach.''
    Chyba najpiękniejszy obraz świata, nie wierzę.
    Naprawdę żyjemy chwilą.
    I ten nieziemsko epicki koniec. Żyjemy chwilą. Ten rozdział. Ten hotel, ten facet.
    Pięknie, pisz dalej, pisz tak dalej, weny Ci życzę, czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy.
    Na to czekałam. Miałaś rację, pisząc, że mi się spodoba. Jestem zachwycona, na to czekałam, właśnie na to czekałam. Miał być ogień, chciałam dostać ogień. Dostałam, haha.
    Świetnie, dzięki. Czekam -
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oddychaj... raz, dwa, raz, dwa
    jak gorąco tu, borzee...
    Ja nie mam słów, trzy razy chyba tą scenę czytałam!
    Kurwa, Perry, spinaj duspko, zostaw Ellysę, bierz Rain!
    TY WIESZ NA CO JA CZEKAM :3
    wybacz nie mam po prostu sił, żeby sklecić coś normalnego, ale no...
    WENY WENY ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam po raz drugi i emocjonuje się niemniej jak wtedy, o Chryste Panie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się dlaczego to jest takie ekscytujące dla was, zwykła akcja tutaj została opisana przecież :D

      Usuń
    2. Ty nie wiesz, ile ja się oczekałam na jakieś naprawdę dobre opowiadanie na bloggerze, haha!

      Usuń
    3. W takim razie dziękuje i lecę przepisywać 7 rozdział, bo ostatnio mam wenę tylko jak kładę sie spać xD

      Usuń